Dawnych wspomnień czar...
poniedziałek, 1 czerwca 2020
Tłumaczenia filmowe w praktyce - recenzja Patrycji Kobak
Dzisiaj pozwolę sobie przytoczyć recenzję mojej książki, która ukazała się w 2013 roku na: ksiazkowy-blog.blogspot.com. Oto i ona. Pani Patrycji Kobak serdecznie dziękuję.wtorek, 6 sierpnia 2013
„Tłumaczenia filmowe w praktyce” - Grażyna Adamowicz-Grzyb - recenzja

Czy mieliście czasami tak, że zastanawialiście się, jak można było przetłumaczyć w ten sposób tytuł filmu,? Albo oglądając film z lektorem w tle słyszycie oryginalny tekst i śmiejecie się pod nosem z tłumaczenia? Ja tak miałam i to nie raz, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po książkę pani Grażyny Adamowicz-Grzyb „Tłumaczenia filmowe w praktyce”, bo mimo że jestem w tej dziedzinie laikiem, to lubię poznawać takie ciekawostki, zwłaszcza, kiedy marudzę, to chcę wiedzieć, czy mam do tego podstawy.
Autorka od ponad 20 lat pracuje jako redaktor i tłumacz audiowizualny dla TVP S. A. Jest absolwentką filmoznawstwa, historii, marketingu politycznego i medialnego. Oprócz tej książki wydała wcześniej: „Jak redagować napisy do filmów” oraz edukacyjną serię książek dla dzieci o kulturze i sztuce: „Dzieci pytają i poznają (m. in. Filmowe rymowanki”). Jest Członkiem zwyczajnym Stowarzyszenia Autorów ZAiKS oraz Stowarzyszenia Tłumaczy Audiowizualnych STAW. Współpracuje również z Fundacją Helsińską w Warszawie w ramach Festiwalu Filmowego WATCH DOCS.
„Tłumaczenia filmowe w praktyce” są odpowiedzią autorki na brak tego typu publikacji na polskim rynku wydawniczym. Książka ta ma na celu popularyzację wiedzy z dziedziny tłumaczeń audiowizualnych z praktycznego punktu widzenia. I obalenie mitu, że tłumaczenia audiowizualne to nic trudnego. Przeciwnie, jest to złożony, wieloetapowy proces. Autorka porównuje tłumacza do multiinstrumentalisty. Musi posiadać on różnorodne umiejętności, od znajomości programów komputerowych, przez podstawy emisji głosu i nowoczesne techniki rejestracji dźwięku, po zasady poprawności językowej. Duży nacisk autorka kładzie na redakcję tekstu, jak również na sprawy techniczne.
Książka ta jest bardzo dokładnie opracowana. W pierwszym rozdziale zaczynamy od podstaw. Poznajemy rodzaje opracowań audiowizualnych, etapy pracy. Odpowiada na pytanie, co należy przełożyć, a co pominąć. Czym jest kod czasowy (time cod) i jak ważną odgrywa rolę. Autorka rozprawia się także z tak trudnym zagadnieniem, jak tłumaczenie tytułów i dlaczego jednak warto to robić. Dowiadujemy się również czym jest lista dialogowa i jak tłumaczyć, by nasz tekst nie odbiegał od tego co widać na ekranie.
Bardzo szczegółowo opisany również został rozdział na temat opracowania wersji polskiej filmów obcojęzycznych. Każde zagadnienie jest poparte przykładami i wyjaśnione, np. dlaczego polska wersja musi mieć skondensowaną formę w stosunku do wersji angielskiej.
Czy wiecie co to jest adiustacja filmu? Ja już wiem i wiem także, że adiustator ma bardzo odpowiedzialną pracę.
W dalszej części mowa jest o napisach i wersji lektorskiej. Pokazane są różnice, oraz jak zamieniać jedno na drugie. W skrócie opisana jest też historia dubbingu. Warto wspomnieć, że wymyślił tę wersję filmową Polak, Jakub Karol. Dla aktora dubbing to nie lada wyzwanie. Musi on nie tylko grać w tempie określonym przez oryginał, ale też oddać intencje bohatera, zachowując charakter jego wypowiedzi, tj. sapanie, mówienie w biegu, sapanie, siorbanie.
Autorka nie pomija również tłumaczeń filmowych dla osób niepełnosprawnych, niesłyszących czy niewidomych. Opowiada o najważniejszych zasadach tworzenia napisów na osób niesłyszących oraz jak tworzy się wersję dla niewidomych czyli audio-deskrypcję.
Na zakończenie są jeszcze wyjaśnione podstawowe pojęcia telewizyjno-filmowe takie jak roll, setka na planie czy wizytówki w filmie. Jest też rozdział o tantiemach, umowach, licencjach. Są wymienione również miejsca, w których autor uzyska pomoc w zabezpieczeniu swoich interesów. A także przykłady ćwiczeń, by doskonalić swój warsztat.
Pewnie zastanawiacie się, co ja zyskałam czytając tę książkę? Otóż bardziej zrozumiałam trud pracy jaki jest włożony, bym mogła obejrzeć film w języku, którego nie znam.
Książkę tę przeczytałam z przyjemnością, bo jest napisana prostym zrozumiałym językiem. Do tego jest podanych wiele przykładów i sama też mogłam się zmierzyć z własnymi pomysłami. Uważam, że tą książką uczący się tłumacze będą mogli bardzo pogłębić swoją wiedzę i umiejętności.
Te i inne książki Grażyny Adamowicz-Grzyb ukazały się w wydawnictwie FORTIMA, Tłumaczenia – Edukacja – Media. A wspominam o tym, ponieważ pozytywnie odebrałam tę książkę, dla dorosłego odbiorcy jest napisana prosto i zrozumiale, i to zachęciło mnie do poznania dwóch książek, tej autorki, dla dzieci, z serii „Dzieci pytają i poznają”.
A tę publikację, gdy choć trochę jesteście zainteresowani tym tematem, szczerze Wam polecam.
Recenzję napisała: Patrycja Kobak
wtorek, 26 maja 2020
poniedziałek, 25 maja 2020
Jak lektor czyta filmy?
Dzisiaj krótko o tym właśnie. O nagraniu w studiu tłumaczenia do zagranicznego filmu.
Lektor
rozpoczyna czytanie z lekkim opóźnieniem. Najpierw pozwala posłuchać widzowi fragmentu oryginału, a dopiero potem zaczyna czytać przekład przygotowany przez tłumacza.
Może to kogoś zdziwi, ale lektor nie
ogląda wnikliwie filmu w trakcie nagrania, patrzy głównie w tekst i zerka na kod czasowy wyświetlany na ekranie. Głównie skupia się na tekście (na interpretacji, intonacji, dobrej dykcji itd.).
Na ekran patrzy tylko wtedy, gdy ma wpisane po lewej stronie listy dialogowej słowo: NAPIS.
Wtedy musi spojrzeć na kod czasowy umieszczony na górze ekranu lub na dole. W wielu
studiach "przeskakuje się" każdą dłuższą pauzę (o długości ponad 10 sekund). "Przeskakuje się", czyli przewija się film do następnego kodu czasowego, co znacznie skraca czas
nagrania. Więcej na ten temat piszę w książce: "Tłumaczenia filmowe w praktyce". Dzisiaj tylko krótko na ten temat.
[Foto: Jorge Guillen z Pixabay]
środa, 28 stycznia 2015
Audiodeskrypcja do kina akcji
Jak opisać scenę w filmie akcji, gdy czynność (np. padania bohatera lub samurajskiego miecza) trwa pół sekundy, a jej opis – co najmniej trzy? Trudna sprawa.
Widzowie niewidomi często skarżą się, że zwłaszcza w przypadku filmów akcji i kryminałów nie wiedzą, jak skończył się film (jeśli oglądają go bez audiodeskrypcji). Nie wiedzą najważniejszego, czyli tego: KTO ZABIŁ! Od audiodeskryptora zatem oczekują skrupulatnego opisu wszystkich działań bohaterów na ekranie. Ale jak to zrobić, jeśli np. upadek bohatera trwa ułamek sekundy, a przygotowany opis znacznie przekracza ten czas?
Pada trafiony kopniakiem.
Przeczytanie takiego opisu trwa dłużej, niż padanie bohatera na ziemię. Zajmie pewnie około 2,5 sekundy. Bohater dawno już spadł. A na niego – upadł drugi!
Jak sobie z tym poradzić? Skracanie, skracanie, skracanie… Wielokrotne oglądanie sceny i za każdym razem odejmowanie kolejnych porcji informacji. Niestety. Z bólem serca, ale tak trzeba zrobić. Inaczej lektor nie zdąży przeczytać opisu.
Tak jak w przypadku tłumaczeń filmowych, wszystkiego przełożyć się nie da. Podczas tworzenia narracji słownej do filmu również bywają pewne ograniczenia.
Oczywiście, nie zapominajmy, że nie bez znaczenia jest tu również znajomość sztuk walki. :)
[Foto Pixabay/BlackDog 1966]
wtorek, 27 stycznia 2015
Nie myli się ten, kto nic nie robi
Wpis na innym forum na temat pomyłek...
Oczywiście każdemu może się zdarzyć błąd. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Widzowi, który nie zna technik tłumaczenia (i nie słyszy oryginału), trudno ocenić, czy to naprawdę zaistniała pomyłka. Widz najczęściej słyszy to, co "wystaje" spod lektora. Bez znajomości całości trudno ocenić, czy przekład (w skrótowej formie) oddaje intencje oryginału. I o tym należy pamiętać, że z tekstu oryginalnego musiało wypaść np. 30-40% tekstu. "Tnij i skracaj!" – to pierwsze przykazanie tłumacza. Ale także: przełóż sens oryginału. Choć błędy się zdarzają, to jestem przekonana, że widz przed ekranem na pewno nie przetłumaczy filmu lepiej niż tłumacz, którego dzieło akurat ogląda. Mówię z własnego doświadczenia, ponieważ pracuję z początkującymi tłumaczami.
Nie ma takiej możliwości, żeby tłumacz, który po raz pierwszy styka się z przekładem filmowym (nie znający technik opracowania dzieła audiowizualnego), przełożył film (a raczej tekst z listy dialogowej) poprawnie. Tak samo jak my – nie przeprowadzimy operacji chirurgicznej. Tzn. wiemy jak ona wygląda, wiemy, że pacjenta trzeba uśpić, rozciąć mu np. brzuch, a potem zszyć. Ale jakie polecenie wydać anastezjologowi?
Gdyby to było takie proste, nie byłoby studiów medycznych. A jednak one istnieją i przekazują jakąś (ważną) wiedzę. Przekładu filmowego też trzeba się uczyć. I to przez wiele lat. Głównie właśnie skracania i odpowiedniej redakcji tekstu. I bardzo ważna jest też poprawność językowa. A niektórzy na ten "drobiazg" w ogóle nie zwracają uwagi. :)
Grażyna Adamowicz-Grzyb (autorka m.in.: "Tłumaczenia filmowe w praktyce")
[Rys. Арсений Попов z Pixabay]
Gdyby to było takie proste, nie byłoby studiów medycznych. A jednak one istnieją i przekazują jakąś (ważną) wiedzę. Przekładu filmowego też trzeba się uczyć. I to przez wiele lat. Głównie właśnie skracania i odpowiedniej redakcji tekstu. I bardzo ważna jest też poprawność językowa. A niektórzy na ten "drobiazg" w ogóle nie zwracają uwagi. :)
Grażyna Adamowicz-Grzyb (autorka m.in.: "Tłumaczenia filmowe w praktyce")
niedziela, 25 stycznia 2015
Powtórki i rymy
Ten, kto czytał poradnik dla początkujących tłumaczy filmowych Jak redagować napisy do filmów. ABC tłumacza filmowego wie, że tłumacz audiowizualny, pisząc prozą, powinien unikać rymów. Co innego w przypadku poezji, oczywiście tam rymy – jak najbardziej – są wskazane i pożądane.
Tłumacz, który wie, że lepiej rymów unikać, może mieć kłopot podczas przekładania następujących dialogów:
Tłumacz, który wie, że lepiej rymów unikać, może mieć kłopot podczas przekładania następujących dialogów:
Соня Спасибо.
Соня До свидания.
W polskiej wersji najpierw nasuwa się nastepująca propozycja:
Sonia Dziękuję.
Kierowca Powodzenia.
Sonia Do widzenia.
Ale chyba jednak lepiej pozbyć się rymów i zdecydować się na wersję:
Sonia Dziękuję.
Kirowca Powodzenia.
Sonia (Do widzenia.)
Lepiej pominąć Do widzenia, i tak słabo słychać pożegnanie w wersji oryginalnej.
Dzięki temu unikniemy powtórki i niepotrzebnego rymowania.
Inny przykład:
Nie mogę. Bo cię zawiodę. Chyba lepiej: Nie mogę. Bo zawiodę cię.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)





